Dlaczego frankowcy przegrają w sądach
Dodano:
Od 25 lat banki w Polsce są świętymi krowami. Wszystko przez jeden głęboko ukryty przepis, który zezwala im na bezkarność w udzielaniu kredytów.
,,Sąd może zmienić wysokość lub sposób spłaty świadczenia jeżeli dojdzie do istotnej zmiany siły nabywczej pieniądza” - w skrócie to tzw. mała klauzula rebus sic stantibus. Jeden z filarów kodeksu cywilnego. A w opinii wielu prawników zbawienie dla frankowców. Według nich nietrudno udowodnić, że styczniowy wyskok franka istotnie zmienił kurs szwajcarskiej waluty. Wykorzystując małą klauzulę przed sądem frankowcy mieliby szansę na obniżenie wartości kredytu.
Mieliby, bo rzeczywistość jest inna. Smutniejsza. Przez ćwierć wieku banki w Polsce są chronione głęboko ukrytym przepisem, który wyłącza stosowanie małej klauzuli w przypadku umów bankowych. Zapomniany artykuł jest schowany w ustawie z 1990 r. (Art. 13 ustawy z dnia 28 lipca 1990 r. o zmianie ustawy – Kodeks cywilny). Nie mają o nim pojęcia zwykli Polacy. Nie wiedzą o nim nawet niektórzy prawnicy. Dobrą pamięć mają za to banki. Podczas starć z klientami w sądach mogą ukrytym paragrafem szybko zasznurować im usta. Nieważne, że przepis nie jest zgodny z konstytucją, że stawia bank ponad klientem, że przez lata nikt nie włożył go do kodeksu ani, że nikt nie próbował go uchylić.
- Na początku lat 90. ten przepis miał jeszcze jakiś sens, ale dlaczego od tamtej pory nikt go nie uchylił ani nie wsadził do kodeksu? To jest rzeczywiście zadziwiające - mówi dr Marcin Olechowski z Instytutu Prawa Cywilnego UW.
- Ma pan pewność, że to nie jest martwe prawo, że tego się nadal używa? Nie mogę w to uwierzyć. Ten przepis powinien zostać już dawno temu usunięty - to reakcja byłego wiceministra finansów prof. Witold Modzelewskiego.
Kilku prawników, z którymi rozmawialiśmy też nie dawało się przekonać, że tak archaiczny i schowany przepis nadal obowiązuje. Niektórzy mówili, że na pewno już wygasł. Inni, że obowiązuje, ale w przypadku umów bankowych zawartych przed 1990 r.
Wszystkie wątpliwości rozwiewa Ministerstwo Sprawiedliwości. Pisze do nas, że banki kiedyś jak i dziś są wyłączone z działania klauzuli. Dlaczego? - Wydaje się, że uzasadnieniem dla wprowadzenia tego rozwiązania była obawa, że dopuszczenie do waloryzacji zobowiązań wynikających z kredytów bankowych może doprowadzić do całkowitej destabilizacji systemu bankowego - uważa rzecznik MS Patrycja Loose.
Mecenas Michał Paprocki z warszawskiej kancelarii Chmaj i Wspólnicy nie pozostawia złudzeń. - Przepis powstał po to, żeby chronić w Polsce sektor bankowy. Przepis wyłączający banki z zakresu stosowania małej klauzuli jest na tyle ogólny, że zabrania waloryzacji kredytów bankowych bez względu na okoliczności - tłumaczy prawnik - Cieszę się, że ten temat jest przedmiotem dyskusji, bo zdesperowani kredytobiorcy mogą niepotrzebnie stracić czas w sądach - mówi.
Według specjalisty prawa konstytucyjnego dr Mariusza Bidzińskiego to wielce prawdopodobne, że w tym przypadku została pogwałcona zasada równości wszystkich wobec prawa. Bo dlaczego to akurat banki są zwolnione z waloryzacji świadczeń pieniężnych? - Jeśli jedni są bardziej uprzywilejowani od drugich, to musi to z czegoś wynikać. A w tym wypadku przez 25 lat nie podano żadnego argumentu, że ten przepis powinien nadal obowiązywać. Nikt nie powiedział, że banki są w gorszej sytuacji niż konsumenci, dlatego mają taryfę ulgową. Zresztą to byłoby absurdalne w kontekście tego, co obecnie przeżywają frankowcy - mówi dr Bidziński. A ukryty przepis nie dotyczy tylko nich, ale też wszystkich polskich kredytobiorców.
Gdyby złotówka, euro, dolar czy jakakolwiek inna waluta nagle zmieniły swoją siłę nabywczą, w starciu z bankami przed sądem Polacy są bez szans.
Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl i w kioskach i salonach prasowych na terenie całego kraju.
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na AppleStore i GooglePlay
Mieliby, bo rzeczywistość jest inna. Smutniejsza. Przez ćwierć wieku banki w Polsce są chronione głęboko ukrytym przepisem, który wyłącza stosowanie małej klauzuli w przypadku umów bankowych. Zapomniany artykuł jest schowany w ustawie z 1990 r. (Art. 13 ustawy z dnia 28 lipca 1990 r. o zmianie ustawy – Kodeks cywilny). Nie mają o nim pojęcia zwykli Polacy. Nie wiedzą o nim nawet niektórzy prawnicy. Dobrą pamięć mają za to banki. Podczas starć z klientami w sądach mogą ukrytym paragrafem szybko zasznurować im usta. Nieważne, że przepis nie jest zgodny z konstytucją, że stawia bank ponad klientem, że przez lata nikt nie włożył go do kodeksu ani, że nikt nie próbował go uchylić.
- Na początku lat 90. ten przepis miał jeszcze jakiś sens, ale dlaczego od tamtej pory nikt go nie uchylił ani nie wsadził do kodeksu? To jest rzeczywiście zadziwiające - mówi dr Marcin Olechowski z Instytutu Prawa Cywilnego UW.
- Ma pan pewność, że to nie jest martwe prawo, że tego się nadal używa? Nie mogę w to uwierzyć. Ten przepis powinien zostać już dawno temu usunięty - to reakcja byłego wiceministra finansów prof. Witold Modzelewskiego.
Kilku prawników, z którymi rozmawialiśmy też nie dawało się przekonać, że tak archaiczny i schowany przepis nadal obowiązuje. Niektórzy mówili, że na pewno już wygasł. Inni, że obowiązuje, ale w przypadku umów bankowych zawartych przed 1990 r.
Wszystkie wątpliwości rozwiewa Ministerstwo Sprawiedliwości. Pisze do nas, że banki kiedyś jak i dziś są wyłączone z działania klauzuli. Dlaczego? - Wydaje się, że uzasadnieniem dla wprowadzenia tego rozwiązania była obawa, że dopuszczenie do waloryzacji zobowiązań wynikających z kredytów bankowych może doprowadzić do całkowitej destabilizacji systemu bankowego - uważa rzecznik MS Patrycja Loose.
Mecenas Michał Paprocki z warszawskiej kancelarii Chmaj i Wspólnicy nie pozostawia złudzeń. - Przepis powstał po to, żeby chronić w Polsce sektor bankowy. Przepis wyłączający banki z zakresu stosowania małej klauzuli jest na tyle ogólny, że zabrania waloryzacji kredytów bankowych bez względu na okoliczności - tłumaczy prawnik - Cieszę się, że ten temat jest przedmiotem dyskusji, bo zdesperowani kredytobiorcy mogą niepotrzebnie stracić czas w sądach - mówi.
Według specjalisty prawa konstytucyjnego dr Mariusza Bidzińskiego to wielce prawdopodobne, że w tym przypadku została pogwałcona zasada równości wszystkich wobec prawa. Bo dlaczego to akurat banki są zwolnione z waloryzacji świadczeń pieniężnych? - Jeśli jedni są bardziej uprzywilejowani od drugich, to musi to z czegoś wynikać. A w tym wypadku przez 25 lat nie podano żadnego argumentu, że ten przepis powinien nadal obowiązywać. Nikt nie powiedział, że banki są w gorszej sytuacji niż konsumenci, dlatego mają taryfę ulgową. Zresztą to byłoby absurdalne w kontekście tego, co obecnie przeżywają frankowcy - mówi dr Bidziński. A ukryty przepis nie dotyczy tylko nich, ale też wszystkich polskich kredytobiorców.
Gdyby złotówka, euro, dolar czy jakakolwiek inna waluta nagle zmieniły swoją siłę nabywczą, w starciu z bankami przed sądem Polacy są bez szans.
Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl i w kioskach i salonach prasowych na terenie całego kraju.
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na AppleStore i GooglePlay
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.